"Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki" Marcel Pagnol





Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki
Marcel Pagnol
Esprit, 2010 
Z czym kojarzy Wam się Prowansja? Jednym ze słynnymi prowansalskimi ziołami, innym z festiwalem w Cannes i Lazurowym Wybrzeżem. A mi już na zawsze będzie przywodzić na myśl Chwałę mojego ojca. Zamek mojej matki, dwie pierwsze części autobiograficznego cyklu Wspomnienia z dzieciństwa autorstwa Marcela Pagnola.

Choć są to dwie opowieści, stanowią jedną spójną całość – wspomnienia dziecięcych lat przedstawione z punktu widzenia kilkuletniego chłopca. Poznajemy krótką historię rodziny autora oraz jego najbliższych – ojca, matkę i młodszego brata (później pojawia się także młodsza siostrzyczka, ale Marcel nie poświęca jej zbyt dużo uwagi). Przede wszystkim jednak jesteśmy świadkami przygód małego urwisa w trakcie najpiękniejszych w jego życiu wakacji. To wtedy po raz pierwszy wziął udział w polowaniu, poznał pierwszego przyjaciela, dokonał pierwszych niezwykłych odkryć. Widzimy jego sukcesy i porażki, choć do tych przyznaje się z bólem urażonej dumy ośmiolatka.

Mały Marcel jest narratorem i głównym bohaterem tych opowieści. Jest to chłopiec niezwykle inteligentny i pomysłowy, zakochany w powieściach o Sokolim Oku i trudnych słowach, które zapisuje skrzętnie w swoim notesie (można w nim znaleźć takie skarby, jak antologia, arcybiskup czy pełnomocnik). Jednocześnie, jak to dziecko, jest niezwykle uroczy w przekręcaniu niektórych z nich, jak choćby opowiadając o hiposkrytach, randykałach czy wolnomułarzach. Fascynujące są także jego próby wyjaśnienia niektórych zjawisk oraz wyszukiwanie argumentów podczas dyskusji z dorosłymi.

Aby lepiej zrozumieć tę książkę, warto poznać nieco jej autora - francuskiego dramaturga, prozaika, reżysera teatralnego i filmowego, na którego dziełach wychowało się kilka pokoleń Francuzów. Jak można przeczytać w nocie biograficznej zamieszczonej na okładce, Pagnol
w pamięci swych rodaków zapisał się jako jeden z najbardziej dowcipnych, pogodnych i „prawdziwie francuskich” twórców kultury. Okres jego dzieciństwa przypadał na szczęśliwe lata początku dwudziestego wieku, gdy żadna z dwóch wojen światowych nie odcisnęła jeszcze swego piętna na mieszkańcach Europy. Możliwe więc, że między innymi dlatego, że był to koniec pewnej epoki, w opowieściach tych czuć ciepło, radość, a miejscami pewną nostalgię. Ponadto, w całym tekście czuć reżyserski duch autora, który nie zasypując nas zbędnymi opisami, sprawia, że czytając czujemy unoszący się w powietrzu zapach ziół i słyszymy gdzieś w oddali cykady i świerszcze.

W Chwale mojego ojca…nie ma szybkiej akcji, ale z pewnością jest w niej dużo ciepła i humoru. Pagnol bardzo trafnie opisuje widzianą przez siebie rzeczywistość, pokazuje prawdziwych ludzi, chwaląc ich dobre cechy i piętnując te złe. Jednak nawet w takich momentach nie krytykuje samych ludzi, a jedynie ich przywary, okazując przy tym bardzo duży szacunek do człowieka jako osoby. Przede wszystkim jednak jest to opowieść pełna specyficznego dowcipu i ironii. Czytając niektóre fragmenty, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Jedynie zakończenie książki utrzymane jest w nostalgicznym i wzruszającym stylu, gdy poznajemy dalsze losy niektórych bohaterów.

Ponadto, można także odnieść wrażenie, że opowieści te to swoisty hołd złożony rodzicom Pagnola. Z każdej strony bowiem bije wielka miłość i duma z wykształconego ojca oraz delikatnej i wrażliwej matki. Ojciec jest dla Marcela bohaterem, kimś wszechmocnym i wszechwiedzącym. Dlatego też ciężko jest mu pogodzić się z sytuacją, gdy ktoś ośmiela się go pouczać lub traktować z góry. Gdy w końcu chłopiec odkrywa drobne wady ojca, reaguje bardzo dojrzale i wzruszająco, mówiąc: Nakryłem mojego drogiego nadczłowieka na byciu człowiekiem. Poczułem, że dzięki temu kocham go jeszcze bardziej.

Zachwyciło mnie także wydanie książki. Charakteru całej powieści uroku dodają ilustracje Jean’a-Jacques’a Sempé, który zaprojektował także okładki książek o Mikołajku. Z tego powodu oraz faktu, że jest to także opowieść z punktu widzenia chłopca, można mylnie uznać, że obydwie historie są do siebie podobne. Uważam jednak, że nie należy ich do siebie porównywać, gdyż mimo, iż są utrzymanie w podobnej konwencji, bardzo się od siebie różnią i powinno się oceniać je całkowicie niezależnie.

Serdecznie polecam wszystkim lekturę tej książki, zwłaszcza w pochmurne dni, gdy potrzeba nam trochę ciepła.

Recenzja napisana dla portalu Secretum.pl