![]() |
Tytuł Oskar i pani Róża Tytuł oryginału: Oscar et la dame Rose Autor Eric-Emmanuel Schmitt Wydawnictwo Znak Data wydania 2004 Stron 80 |
Szanowny Panie Boże,
Na imię mi Oskar, mam
dziesięć lat, podpaliłem psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekłem
złote rybki) i to jest pierwszy list, który do Ciebie wysyłam, bo jak dotąd, z
powodu nauki, nie miałem czasu. […] Nazywają mnie Jajogłowym, wyglądam na
siedem lat, mieszkam w szpitalu z powodu mojego raka i nigdy się do Ciebie nie
odzywałem, bo nawet nie wierzę, że istniejesz.
Dziesięcioletni Oskar choruje na białaczkę i doskonale zdaje
sobie sprawę, że nie ma szans na wyzdrowienie. Patrząc na speszony wzrok
lekarzy oraz smutek rodziców szybko odgaduje, że zarówno chemioterapia, jak i
przeszczep szpiku okazały się nieskuteczne w leczeniu jego choroby. Czuje
ogromny żal do otaczających go osób, gdyż nikt nie ma odwagi powiedzieć mu tego
wprost, przygotować na najgorsze.
Oni chcieliby widzieć
ten szpital innym, niż naprawdę jest. Jakby człowiek przychodził do szpitala
tylko po to, żeby wyzdrowieć. A przecież przychodzi się tutaj także po to, żeby
umrzeć.
Jedyną prawdziwą przyjaciółką i powiernicą chłopca jest
starsza wolontariuszka, zwana przez niego „ciocią Różą”. Nie tylko rozmawia z
nim na wszystkie nurtujące go tematy, ale i podtrzymuje na duchu opowiadając
wiele zabawnych i pouczających anegdot z wymyślonej przez siebie zapaśniczej kariery.
To właśnie ona zachęca Oskara do codziennego pisania listów do Pana Boga, w
których mógłby szczerze wyrazić, co leży mu na sercu i poprosić o spełnienie
jednego życzenia.
Podziel się z nim
swoimi myślami. Myśli, których się nie zdradza, ciążą nam, zagnieżdżają się,
paraliżując nas, nie dopuszczając nowych i w końcu zaczynają gnić. Staniesz się
składem starych śmierdzących myśli, jeśli ich nie wypowiesz.
Gdy okazuje się, że chłopcu zostało nie dłużej niż dwa
tygodnie życia, Róża proponuje mu grę, zgodnie z którą każdy kolejny dzień będą
traktowali jako symboliczne dziesięć lat życia Oskara. Stopniowo pomaga mu to w
przezwyciężeniu strachu przed śmiercią, pogodzenie się z rodzicami, a nawet w
zdobyciu serca ukochanej dziewczyny leżącej w sali obok.
Życie to taki
dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się
życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za
krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie
był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć.
„Oskar i pani Róża” to niezwykła, poruszająca do głębi serca
króciutka opowieść o miłości, przyjaźni i oswajaniu śmierci. Wielokrotnie była
przyrównywana do „Małego księcia”, lecz według mnie nawet go przewyższa, bo
choć wzruszająca i wstrząsająca, pozbawiona jest nadmiernie czułostkowego
sentymentalizmu. Niemalże każda strona przynosi odkrycia w postaci kolejnych
myśli i sentencji, nad którymi warto się zastanowić. Zdecydowanie jest to
utwór, który zmusza do refleksji nad sensem i wartością życia.
Zapominamy, że życie
jest kruche, delikatne, że nie trwa wiecznie. Zachowujemy się wszyscy, jak
byśmy byli nieśmiertelni.
Książka została napisana przez francuskiego mistrza krótkiej
formy, Erica-Emmanuela Schmidta, który utwierdził mnie w przekonaniu, że jest
wspaniałym pisarzem i obserwatorem życia. „Oskar i pani Róża” została napisana
prostym językiem, a jej przekaz jest na tyle jasny, że mogą ją czytać zarówno
starsi czytelnicy, jak i młodzież.
Zdecydowanie polecam!
Moja ocena: 6/6