"Gringo wśród dzikich plemion" Wojciech Cejrowski

Tytuł Gringo wśród dzikich plemion
Autor Wojciech Cejrowski
Wydawnictwo Poznaj świat
Data wydania 2006

Stron 263

Wojciecha Cejrowskiego można kochać lub nienawidzić. Jego radykalne poglądy raczej nie przysparzają mu tłumu zwolenników, jednak nie można odmówić mu talentu do snucia fascynujących opowieści. Większość z Was z pewnością oglądała przynajmniej kilka odcinków jego programów podróżniczych. To właśnie one zachęciły mnie do sięgnięcia po książkę „Gringo wśród dzikich plemion” – relację z wypraw autora do krajów Ameryki Południowej i jego spotkań z ostatnimi dzikimi plemionami zamieszkującymi tereny Amazonii.

Z charakterystycznym poczuciem humoru i ironią Cejrowski prowadzi nas poprzez niedostępną dżunglę i ukryte w niej wioski, których mieszkańcy wprawdzie słyszeli o białym człowieku, ale do tej pory go nie widzieli. Nie ukrywa przy tym, że taka wyprawa to nie tylko wspaniała przygoda, na której człowiek może się zrelaksować i pooglądać fascynującą florę i faunę. Wręcz przeciwnie, uświadamia czytelnikom, że to co zwykle widzimy w programach podróżniczych lub o czym czytamy w tego rodzaju książkach (także jego autorstwa) to jedynie część prawdy.

Pamięć ludzka działa jak detergent – wypiera ze wspomnień prozaiczne prawdy a pozostawia tam jedynie zgrabną osnowę wydarzeń […]. Gdybyśmy pamiętali wszystko tak, jak się zdarzyło naprawdę, wówczas uczciwą relację z niniejszej wyprawy trzeba by zawrzeć w jednym bardzo topornym zdaniu: „Szliśmy cztery dni i cały czas swędziało”.

Najbardziej fascynującymi fragmentami były dla mnie opisy zderzenia obydwu kultur i cywilizacji – „białej”, zachodniej oraz indiańskiej. Cejrowski barwnie wprowadza w realia życia mieszkańców dżungli, nie oceniając, nie krytykując i wykazując się przy tym olbrzymią tolerancją. W każdym zdaniu można dostrzec ogromny szacunek i sympatię, jaką darzy Indian oraz ich sposób myślenia i życia. Wielokrotnie można wyciągnąć wniosek, że świat byłby dużo lepszym miejscem, gdybyśmy przejęli ich zwyczaje, zamiast na siłę ich „cywilizować”.

Wy Biali znajdujecie swoje szczęście w ruchu, a my w bezruchu. Wy musicie ciągle coś zmieniać, porządkować, ulepszać, a my poszukujemy stanu ukojenia… I kiedy go znajdziemy, to wolimy się nie poruszać, żeby niczego nie zepsuć. […] Dla Ciebie, gringo, ten mój hamak jest pełen nudy. Dla mnie to raj na ziemi.

Z dużym zainteresowaniem przeczytałam również relacje polskich misjonarzy pracujących w indiańskich wioskach. Wbrew pozorom ich codzienność wypełnia nie tyle nawracanie kolejnych „dzikusów”, a walka o stworzenie im lepszych, godnych warunków życia. Zamiast kolejnej kaplicy czy kościelnego dzwona, ważniejsze jest dla nich wykopanie studni czy sprowadzenie kompetentnego lekarza. Cejrowski, znany ze swojego radykalnego podejścia do spraw Kościoła i wiary, naprawdę bardzo pozytywnie mnie zaskoczył krytykując nieodpowiedzialnych misjonarzy, działających często wedle zasad przypominających Świętą Inkwizycję. Apeluje, że zakazywanie dawnych praktyk i niszczenie autorytetu szamanów bez zaoferowania czegokolwiek w zamian prócz pięknych słów jest złe i niegodziwe.

Chcecie, żeby „dzikus” przestał ganiać po lesie w spódniczce z liści? W porządku, ale nie zaczynajcie od zabierania spódniczki. Najpierw dajcie mu spodnie – a l t e r n a t y w ę. Nie wolno, w imię nowej religii, odbierać Indianom możliwości ratowania życia. Nie podobają się czary? – w porządku – nauczcie ich nowoczesnej medycyny, albo w miejsce szamana sprowadźcie lekarza […]. Pan Bóg był w dżungli i mieszkał z Indianami na długo zanim przyszli misjonarze. Był tam od stworzenia świata. Kto temu przeczy, podważa dogmaty wiary i nie nadaje się na misjonarza.

Najbardziej rozbawiły mnie chyba opisy zmagań podróżnika z miejscowymi urzędnikami i strażnikami przeprowadzającymi kontrole na granicach. Opisywane w książce wyprawy miały miejsce głównie w latach osiemdziesiątych, więc w zależności od kraju, do którego chciał wjechać podróżnik, był traktowany albo jako komunistyczny terrorysta, albo parszywy przeciwnik socjalizmu (było wtedy głośno o „Solidarności”). Uważacie, że Polska z okresu PRL-u była krajem urzędniczego absurdu? Poczytajcie o Hondurasie i Gwatemali!

„Gringo wśród dzikich plemion” to jedna z najlepszych książek podróżniczych, jakie miałam okazję przeczytać. Zapewniła mi wspaniałą kilkugodzinną rozrywkę i zaostrzyła apetyt na kolejne publikacje Wojciecha Cejrowskiego. Zdecydowanie polecam!

Moja ocena: 5+/6