![]() |
Tytuł Niebezpieczne związki Tytuł oryginału: Les liaisons dangereuses Autor Choderlos de Laclos Wydawnictwo Hachette Stron 298 |
Rzutem na taśmę, niemalże w ostatniej chwili udało mi się
przeczytać czwartą już książkę w ramach sierpniowej edycji wyzwania
Book-Trotter. Tym razem mój wybór padł na klasykę – „Niebezpieczne związki”
pióra Choderlosa de Laclos, wydane po raz pierwszy w 1782 roku.
Powieść od samego początku wzbudzała wiele kontrowersji i
uchodziła za wyjątkowo niemoralną. Nie przestała intrygować nawet w drugiej
połowie XX wieku, bądź co bądź znacznie bardziej wyzwolonego pod względem
obyczajów i norm etycznych niż wiek XVIII. Najlepszym tego dowodem są liczne ekranizacje
– w najsłynniejszej zagrali Glenn Close, Michelle Pfeiffer, John Malkovich i
Uma Thurman. Młodszym czytelnikom może być z kolei znana uwspółcześniona wersja
tej historii w postaci „Szkoły uczuć”.
„Niebezpieczne związki” wprowadza czytelnika w świat
salonowych intryg i skandali, w towarzystwo bogatych, zepsutych ludzi, dla
których najlepszą rozrywką jest doprowadzenie kogoś do moralnego upadku. Piękna
i zdeprawowana markiza de Merteuil pragnie zemścić się na swym byłym kochanku,
który porzucił ją dla młodziutkiej i niewinnej Cecilli. Aby mu dopiec, prosi
swego równie zdegenerowanego przyjaciela, wicehrabiego de Valmont, by uwiódł
dziewczynę tuż przed jej ślubem. Jednocześnie Valmont stawia sobie za cel zaciągnięcie
do łóżka bogobojnej mężatki, prezydentowej de Tourvel. Do czego doprowadzi tak
wyrachowane igranie z cudzymi uczuciami?
Sama intryga uknuta przez markizę jest rewelacyjna – choć
można się domyślać jej przebiegu, wciąga i intryguje. Sylwetki głównych
bohaterów zostały świetnie wykreowane. I choć de Merteuil oraz Valmont to
ewidentnie czarne charaktery, to fragmenty im poświęcone najbardziej przykuwały
moją uwagę. Nikczemność hrabiny jest ogromna, ta kobieta to nic innego jak zło
wcielone, a jednak fascynuje, wabi i przyciąga do siebie. Podobnie jest w
przypadku jej wyuzdanego przyjaciela, który momentami przejawia jednak pewne
drobne, ludzki cechy. Na ich tle pozostali bohaterowie wypadają raczej blado,
zwłaszcza cnotliwa pani de Tourvel, choć w zasadzie żadnej postaci nie mogę
odmówić wiarygodności.
Jest to powieść epistolarna, na którą składają się tylko i
wyłącznie listy pisane przez poszczególne postaci. Wbrew pozorom nie tylko
nie przeszkadza to w czytaniu, a wręcz stanowi świetne rozwiązanie, dzięki któremu autor sprawnie przedstawił intencje i zamierzenia bohaterów oraz kolejne
wydarzenia. Cierpią jednak na tym szczegóły takie jak opisy miejsc, gdzie
rozgrywa się akcja, wyglądu poszczególnych osób, itd. Muszę też przyznać, że
choć fabuła mnie wciągnęła, akcja rozwija się na tyle powoli, że kilkakrotnie
zdarzało mi się ziewać, zwłaszcza podczas lektury listów prezydentowej.
Rekompensowały mi je na szczęście opisy kolejnych niegodziwości, jakich
dopuściła się markiza. Cóż, nie można mieć wszystkiego…
Podsumowując, „Niebezpieczne związki” to powieść intrygująca
na tyle, że z powodzeniem można przymknąć oko na pewne niedogodności i chwile
spowolnienia akcji.
Moja ocena: 5-/6
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań Book-Trotter oraz Z półki.