"Nieśmiertelny" Catherynne M. Valente

Nieśmiertelny, Catherynne M. Valente
MAG, 2012
Na „Nieśmiertelnego” ostrzyłam sobie zęby już od dawna – kusiły mnie świetne recenzje, intrygował opis fabuły i przyciągająca spojrzenie okładka. A kiedy wreszcie zasiadłam do lektury, wystarczyło kilka zaledwie stron, żebym totalnie i nieodwołalnie dała się porwać opowieści tak niezwykłej, że trudno porównać mi ją do czegoś innego.

Już jako mała dziewczynka Maria Moriewna spostrzegła, że świat nie jest takim, jaki się wydaje. Przyglądając się stadom ptaków gromadzących się przed jej oknem, wypatrzyła wśród nich mężów dla trzech starszych sióstr. Dlatego z niecierpliwością czekała na chwilę, gdy kolejny ptak spadnie z drzewa, zmieni się w przystojnego młodzieńca i przyjdzie prosić o jej rękę. Maria czekała na próżno, jako czwartej córce pod względem wieku i urody, zaczarowanej wierszami Puszkina, pisany był jej inny los. Gdy pewnego dnia do jej drzwi zapukał Kościej Nieśmiertelny, dziewczyna wiedziała, że właśnie spotkała swoje przeznaczenie. Car Życia obsypał ją dobrami, o jakich nigdy jej się nie śniło, obdarzył miłością dziką i nieposkromioną, zmienił z naiwnej dziewczyny w walczącą dla niego bezwzględną wilczycę, a jednocześnie skazał ją na nieuchronną zgubę. Tak jak ona jego…


W alternatywnym, mrocznym świecie stworzonym przez autorkę, a zamieszkanym przez stworzenia żywcem wyjęte z rosyjskich legend i baśni, toczy się niekończąca się wojna między Carem Życia i Carem Śmierci. Wbrew pozorem nie jest to jednak walka Dobra ze Złem, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Choć Śmierć niesie za sobą spustoszenie i grozę, Życie, którego władcą jest sam Kościej, bywa równie okrutne i bezlitosne. Trwa więc bezpardonowa walka o każdy okruszek ziemi, o każdy skrawek najmniejszego ziarenka piasku. Czy jednak Życie ma realne szanse pokonać Śmierć?

Valente serwuje czytelnikowi prawdziwą ucztę wyobraźni wrzucając do jednego kotła rosyjskie legendy, podania i baśnie, i przenosząc je w realia pierwszej połowy XX wieku. To właśnie niebanalne i zaskakujące wykorzystanie folkloru zachwyca i stanowi główną zaletę powieści. Niby wszystko wydaje się znajome – motyw sióstr wychodzących kolejno za mąż, czarodziejska włóczka zawsze znajdująca drogę do domu, wypełnianie trzech zadań, by poślubić tego, kogo się kocha. Jest tu Iwan szukający swojej Jeleny, jest Żar-ptak, są leśne licha, wiły i Baba Jaga. A przede wszystkim jest tytułowy Kościej Bezsmiertnyj, który nie może umrzeć, gdyż schował w jajku własną śmierć. Jednak mimo znajomo brzmiących motywów i postaci, nic nie jest takie oczywiste. W sowieckiej Rosji pradawny Żmij okazuje się urzędnikiem bardziej przypominającym agenta bezpieki niż strasznego gada, domowiki zakładają partyjne komitety, a chochliki strzelają z karabinów jednym splunięciem.

Nie tylko fabuła powieści jest baśniowa, ale również język, jakim posługuje się Valente. Jest on soczysty, barwny, pełen metafor i niedomówień. Plastyczne opisy atakują nasze zmysły ze wszystkich stron, książka aż tętni życiem i kipi emocjami.

„Nieśmiertelny” zachwycił mnie, zaczarował, całkowicie zawładnął mną jako czytelnikiem. Jest powieścią jedyną w swoim rodzaju, wyróżniającą się na tle wyświechtanych schematów i zalewu miałkości. Nie jest lekturą łatwą ani prostą, wypełniający ją fatalizm czasem aż nadto potrafi przytłoczyć nieprzygotowanego na to czytelnika. Jest wielowymiarową, pełnokrwistą opowieścią o życiu, śmierci i trudnej, toksycznej wręcz miłości. To nie tylko Uczta Wyobraźni, to znacznie więcej!

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań Z półki oraz Rosja w literaturze.