"Dziewczęta z Szanghaju" Lisa See

Tytuł  Dziewczęta z Szanghaju
Tytuł oryg. Shanghai Girls
Autor Lisa See
Wydawnictwo Świat Książki
Data wydania 2010-02

Kwiecień wprawdzie tuż tuż, udało mi się jednak w końcu przeczytać powieść w ramach marcowej edycji Book-Trottera, która zakłada bliższe spotkanie z literaturą chińską. Mój wybór padł na jedną z książek amerykańskiej autorki chińskiego pochodzenia, Lisy See, która już dawno temu ujęła mnie powieścią „Miłość Peonii” (recenzja tutaj).

„Dziewczęta z Szanghaju” to historia dwóch sióstr, Pearl i May, która rozpoczyna się w 1937 roku w tytułowym Szanghaju, a kończy dwadzieścia lat później w Chicago. Młode, śliczne bohaterki pochodzą z bogatej rodziny i mieszkają w nowoczesnym mieście, co pozwala im na korzystanie z wielu uroków życia. Swoją swobodą i chęcią życia według własnych zasad bardziej przypominają wyzwolone Europejki niż tradycyjne, posłuszne rodzicom chińskie nastolatki. Wierzą, że należy do nich cały świat. Dosyć szybko jednak okazuje się, że ich marzenia o niezależności to jedynie mrzonki. Gdy ich ojciec-hazardzista traci cały majątek, dziewczęta zostają zmuszone do zaaranżowanych małżeństw z synami bogatego Chińczyka mieszkającego na stałe w Ameryce. Aby dołączyć do mężów będą musiały przemierzyć kraj ogarnięty wojną po najeździe Japończyków, a to dopiero początek ich problemów…

Wydarzenia opisane w powieści poznajemy z punktu widzenia Pearl, starszej siostry, niosącej brzemię odpowiedzialności za lekkomyślną May oraz starającą się zapomnieć o traumatycznych przeżyciach, jakich doświadczyła podczas podróży do Stanów Zjednoczonych. Doskonale poznajemy jej najskrytsze tajemnice, przeżycia i przemyślenia, jesteśmy też świadkiem przemiany, jaka zachodzi w kobiecie na przestrzeni lat. I choć czasem postępowanie bohaterki może wydać się mało racjonalne, zwłaszcza z perspektywy współczesnego czytelnika wychowanego w innej kulturze, nie sposób nie polubić jej i nie współczuć.

Historia obydwu sióstr sama w sobie jest zajmująca, ale stanowi jedynie pretekst do pokazania bardzo trudnych relacji chińskich imigrantów ze społeczeństwem amerykańskim podczas Drugiej Wojny Światowej oraz w latach powojennych. Dyskryminacja, traktowanie ich jak wrogów, bądź też ludzi drugiej kategorii, były normą, a przecież mowa tu o wydarzeniach nie tak odległych, rozgrywających się zaledwie kilkadziesiąt lat temu.

„Dziewczęta z Szanghaju” to opowieść z jednej strony piękna, lecz z drugiej też bardzo gorzka – jak prawdziwe życie, w którym trudno czekać na szczęśliwe zakończenie, gdy sprawa z góry wydaje się przegrana. Lektura wywołuje wiele emocji, jest też prawdziwą lekcją chińskiej kultury pokazanej od środka, z samego wnętrza tradycyjnego chińskiego domu. Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu tej historii. W Stanach kontynuacja losów Pearl i jej najbliższych ukazała się już prawie dwa lata temu w postaci powieści „Joy’s Journey”. Liczę na to, że wkrótce pojawi się ona także w Polsce!

Moja ocena: 5/6

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań Book-Trotter (literatura chińska) oraz Trójka e-Pik